Recenzje

Anna jest znaczącym muzykiem, potrafiącym kierować emocjami oraz zdolnym zniewolić publiczność. Jestem głęboko przekonany, że te umiejętności są niezwykle ważne w wysoce konkurencyjnym świecie muzycznym.

Colin Cooper, Classical guitar


W wykonaniu Anny Pietrzak uderza połączenie wirtuozerii z liryzmem, zmiękczającym nawet najbardziej ostre, rytmiczne fragmenty. W Farewell Assada gitarzystka ukazuje swoje najprawdziwsze oblicze: znakomitej, precyzyjnej i wrażliwej miniaturzystki.

Krzysztof Komarnicki, Ruch Muzyczny


La Catedral

Wszystkie utwory na tej płycie charakteryzuje dualizm nastroju, polegający na bezpośrednim zderzeniu wibrującej żywiołowości z nostalgicznym spoglądaniem wstecz. Nie ma w nich cienia wirtuozowskiego popisu, za to każdy takt, najmniejsza fraza służy wywoływaniu specyficznej barw, rozsiewaniu wokół jedynego w swoim rodzaju klimatu. Perfekcyjne opanowanie gitarowego rzemiosła to tylko element podrzędny, nieśmiało skrywany, wobec sprawy zasadniczej, jaką jest wyzwalanie emocji. Emocjonalizm tej muzyki częściowo zawarty jest w kompozytorskim przekazie, ale w równie dużym stopniu pochodzi od wykonawczyni,
której silna artystyczna osobowość wyciska piętno na każdym utworze.

Agnieszka Lewandowska-Kąkol, Twoja Muza


Farewell

Krążek zawiera piękny program dwóch autorów pochodzących z Argentyny i Brazylii w większości przeznaczony na duet gitarowy. Całość otwiera bardzo ciekawie zinterpretowana barwowo kompozycja Astora Piazzolli „Lo que vendra”. Wykonania są znakomicie utrzymane w klimacie charakterystycznym dla muzyki artystycznej z Ameryki Południowej. Pięknie kantylenowe (tytułowy „Farewell” i prześliczne „Cancao” Sergio Assada; „Andante” ze słynnej „Tango Suite” A. Piazzolli) i wirtuozowskie tam gdzie to niezbędne (np. „Recife dos Corais” z cyklu „Tres Cenas Brasileiras” S.Assada – ileż tu pulsującej radości muzykowania i latynoskiego „drive’u”!). Płyta znakomicie nagrana pod względem
technicznym.

Krzysztof Nieborak


Anna Pietrzak, której indywidualny styl można by określić jako “dziewczęco łagodny”, zmyślnie balansuje więc między wirtuozerią (Rodrigo) a pieczołowitą prezentacją urody melodii (Piazzolla). Choć mamy do czynienia z XX – wieczną muzyką o latynoskim głównie rodowodzie, nie usłyszymy tu ani samb, rumb, pasodoble, ani ech ubiegłowiecznych eksperymentów. W sumie pięknie, nastrojowo i dojrzale.

Adam Domagała Gazeta wyborcza